Powoli brnę przez Od zwierząt do bogów autorstwa Yuvala Noaha Harariego. Po zapoznaniu się z tą recenzją nie wiem czy postępuję właściwie ale w dziedzinie czytelnictwa ucinanie strat przychodzi mi trudniej niż w życiu zawodowym.
Na 69 stronie Harari przedstawia życie zbieraczy-łowców i formułuje wyjątkowo lekkomyślną opinię, że zbieracze-łowcy wiedli żywot bardziej wygodny i satysfakcjonujący niż większość (…) robotników i pracowników biurowych, którzy po nich nastali. Jego pierwszy argument wygląda tak: Podczas gdy obywatele dzisiejszych zamożnych społeczeństw przeciętnie pracują 40-45 godzin tygodniowo a mieszkańcy krajów rozwijających się nawet 60-80 godzin, dzisiejsi zbieracze-łowcy zamieszkujący najbardziej nieprzyjazne środowisko – pustynię Kalahari – poświęcają na pracę 35-45 godzin tygodniowo.
Wcześniej Harari opisuje zbieraczy-łowców i wskazuje, że w większości przypadków ich cały majątek ogranicza się do rzeczy, które osoba jest w stanie samodzielnie przenieść. Rozumiem to tak: jedna para odzieży, podstawowe narzędzia, jakaś figurka kultu. Harari wspomina także, że zbieracze-łowcy żyli w nieustannym zagrożeniu głodem. To dlatego wykształcił się instynkt ucztowania na znalezionym źródle wysokokalorycznego pożywienia. Instynkt, który przy współczesnych cenie jednej kalorii prowadzi do epidemii otyłości – jak głosi jedna z teorii. Nie mieli także dostępu do publicznej edukacji, opieki zdrowia i systemu rentowo-emerytalnego.