Kilka dni temu zamieściłem na Twitterze odnośnik do interesującego tekstu w Spiegel International o problemach z niemieckim programem energetycznym.
Nieoczekiwanie, jeden z użytkowników Twittera wysłał mi odnośnik do artykułu w Telegraph, w którym dziennikarz przekonywał, że pokrywa lodowa zwiększyła się w Arktyce w porównaniu do poprzedniego roku a niektórzy naukowcy skłaniają się ku opinii, że zbliża się okres ochłodzenia. Doskonałe Szare omówił te doniesienia na swoim blogu.
Z użytkownikiem Twittera wdałem się w zbyt długą i niekonstruktywną dyskusję, która zaczęła się od tego, że próbował on uzyskać ode mnie informacje czy pokrywa lodowa urosła czy nie, którym naukowcom wierzyć – tym od topnienia czy tym od narastania.
Jeśli przeczytacie tekst Doskonałe Szare to od razu zrozumiecie, że dychotomia (topnieje czy narasta) jest pozorna i stanowi kolejny przykład zagubienia dziennikarzy piszących o zmianach klimatu pomiędzy trendami krótkoterminowymi a długoterminowymi.
Pytanie rozmówcy zupełnie mnie zaskoczyło. Absolutnie nigdzie nie sugerowałem, że jestem specjalistą w sprawie zmian klimatycznych czy pokrywy lodowej a jeśli pisałem na blogu o zmianach klimatycznych to zaznaczałem, że przyjmuję po prostu naukowy konsensus w tej kwestii. Równie dobrze, ktoś mógłby mi pokazać wyniki tomografii komputerowej kręgosłupa i poprosić o porady medyczne.
Okazało się, że mój rozmówca jest sceptykiem, który chce wiedzieć czy sprawdziłem dowody naukowe tych naukowców czy po prostu im tylko wierzę, czy istnienie dowodów na globalne ocieplenie wziąłem na wiarę czy próbowałem je sfalsyfikować, skąd wiem, że dowody nie są fałszywe.
Pojawiły się też diagnozy: okazało się, że Pan w kitlu wciśnie mi każdą ciemnotę o ile będzie z dziedziny, którą się zajmuje, że ulegam authority bias, że łykam co mi podsuwają jedni panowie w kitlach zamykając oczy na to co mówią inni panowie w kitlach.
Zastanawiacie się pewnie dlaczego nieznany mi użytkownik Twittera postanowił podzielić się ze mną tymi uwagami? Jest przekonany, że lepiej uznać, że ze względu na różne opinie wśród naukowców, nie wiadomo czy antropogeniczne globalne ocieplenie (AGO) jest prawdziwą teorią naukową, zamiast ślepo wierzyć naukowcom, którzy popierają tę teorię.
Miałem więc okazję dyskutować ze sceptycznym, nie ulegającym autorytetom, samodzielnie myślącym, niezależnym człowiekiem, który w dobrej wierze próbował przekonać mnie do swojego stylu poznawczego.
Zapytałem go, ile razy zdarzyło się mu toczyć na Twiterze dyskusję z denialistami AGO? Polskojęzyczny internet i media pełne są przecież osób przekonanych, że AGO to ściema, oszustwo. Sceptyczny użytkownik Twittera z pewnością powinien więc być w stanie podać przykład sytuacji, w której przekonywał denialistę AGO, że ta teoria może być prawdziwa, że nie można jej tak po prostu odrzucać a jej twórców nazywać oszustami. Z całą pewnością, osoba, która nie wie, która strona dyskusji ma rację rozpowszechnia w Internecie zdania obydwu stron, argumenty na poparcie obydwu teorii a nie tylko jednej, prawda?
Okazało się, że dyskutowałem ze sceptykiem asymetrycznym.
Doskonale Szare tak podsumował tę postawę: Zawsze mnie to fascynuje: te same osoby, które 'sceptycznie’ podchodzą do ustaleń naukowców, bezkrytycznie wierzą w doniesienia brukowców.
Asymetryczny sceptycyzm kwestionuje niewygodne z ideologicznego punktu widzenia teorie naukowe, krytycznie analizuje popierające je dowody, dogłębnie sprawdza motywacje tworzących je naukowców i ulega całkowitemu wyciszeniu, gdy pojawia się teoria naukowa, argument czy naukowiec potwierdzający przyjęte wcześniej poglądy.
W dyskusji zaniepokoiło mnie jeszcze jedno zjawisko. Zostałem zapytany czy sprawdziłem dowody naukowe tych naukowców czy po prostu im tylko wierzę czy istnienie dowodów na globalne ocieplenie wziąłem na wiarę czy próbowałem je sfalsyfikować. Mój rozmówca wiedział, że nie zajmuję się zawodowo badaniami klimatycznymi czy nawet naukami przyrodniczymi a mimo to zadał mi te pytania.
Najwyraźniej wychodzi z założenia, że sprawdzenie, sfalsyfikowanie złożonej teorii naukowej, budowanej przez kilka dekad przez setki profesjonalistów, którzy poświęcili na badania całe swoje zawodowe życie, leży w zasięgu przeciętnego człowieka. Takie przekonanie interpretuję jako przykład efektu Krugera-Dunninga.
Pozwoliłem sobie sarkastycznie napisać: Za każdym razem rzucam wszystko, studiuje 10 lat, prowadzę oryginalne badania przez kolejne 10 i wyrabiam sobie własną opinię.
Nie mam wątpliwości, że jakaś część naukowych sceptyków spotykanych w internecie jest przekonana, że takie teorie jak antropogeniczne globalne ocieplenie, teorię Wielkiego Wybuchu i wiele innych można sprawdzić w weekend, jeśli nie w jeden wieczór, za pomocą You Tube, Google i Wikipedii: przeczyta się kilka blogowych wpisów z omówieniem artykułów naukowych, obejrzy film na You Tube i załatwione.
Problem w tym, że nawet Ci ze sceptyków, którzy podchodzą do problemu poważnie, próbują czytać oryginalne badania naukowe, ba, próbują rozgryźć i ocenić ich metodologię, oszukują samych siebie jeśli myślą, że są w stanie w kilka dni (tygodni?, miesięcy?) wyrobić sobie naukowy pogląd w takiej kwestii jak globalne zmiany klimatyczne czy ewolucja.
Myślę że, sprawdzenie teorii AGO wymagałoby kilku lat poświęconych dogłębnemu poznaniu nauk o Ziemi, studiom klimatycznym i nauce modelowania komputerowego oraz kilku lat samodzielnych, oryginalnych badań, w których zaszłaby zapewne konieczność oparcia się na pierwotnych danych zebranych i opracowanych przez innych naukowców.
Istnieje przy tym możliwość, że ze względu na swoje własne ograniczenia intelektualne przeszacowuję wielkość potrzebnego do sprawdzenia AGO wysiłku a internet pełen jest zdolnych ludzi falsyfikujących złożone teorie naukowe w weekend. W tej sytuacji proszę zignorować mój tekst.
Z biografii Richarda Feynmana utkwił mi w pamięci fragment opisujący jego, całkiem owocne jak na żółtodzioba, badania biologiczne (Feynman spędził jeden rok w laboratorium biologicznym na początku lat 60.), które zakończył bo chciał wrócić do fizyki, którą kochał. Feynman, naukowiec raczej wybitny, nie był w stanie równocześnie prowadzić badań w dwóch dziedzinach nauki – i to 50 lat temu, gdy specjalizacja w nauce i horyzont poznania, nie były na tak wysokim poziomie jak współcześnie. Co można myśleć, o ludziach, także naukowcach, którzy w XXI wieku próbują odgrywać multidyscyplinarnych geniuszy?
Nigdy nie sprawdzę teorii AGO, ani teorii Wielkiego Wybuchu ani tego czy Ziemia ma 7000 czy 4,5 mld lat (no dobrze, to ostatnie chyba można zrobić w sensownym czasie). Nie chcę przez to powiedzieć, że nie jestem w stanie tego zrobić lecz, że ewentualne koszty (przede wszystkim czas) zdecydowanie przewyższają korzyści. Nie produkuję swojej pasty do zębów, nie naprawiam swojej lodówki, nie diagnozuję swoich dolegliwości medycznych i nie widzę powodu bym miał formułować swoją teorię zmian klimatycznych.
W innej sytuacji znajdują się klimatolodzy, biolodzy czy geolodzy, którzy prowadzą badania we wspomnianych dziedzinach, oraz producenci past do zębów, serwisanci lodówek i lekarze pierwszego kontaktu. Specjalizacja jest po ich stronie.
Są naukowcy, którzy podważają AGO, Wielki Wybuch i twierdzą, że Ziemia ma 7000 lat. Nie widzę jednak powodu by we wszystkich tych kwestiach rozkładać ręce i mówić, że nie mamy na czym oprzeć potencjalnych decyzji. Na tej samej zasadzie na jakiej nie widzę powodu by mówić, że nie wiemy czy należy przyjąć, że raka leczy chemioterapia a nie wsadzanie cieciorki do dziury w nodze wypalonej czosnkiem.
To, że nauka, nie daje absolutnych odpowiedzi ponieważ posiada wbudowany mechanizm autokorekcji i każda teoria naukowa może być zastąpiona przez lepszą nie oznacza, że nie można oprzeć procesu decyzyjnego na nauce. Niewielu ludzi argumentuje, że nie powinno się korzystać z konwencjonalnej, opartej na nauce medycyny dopóki nauki medyczne nie odkryją wszystkiego o funkcjonowaniu człowieka.
Pozostaje dyskusja o tym czy oparcie przekonać i decyzji o aktualny stan wiedzy naukowej, który odzwierciedlony jest przez konsensus naukowy, jest aktem wiary czy przemyślaną, opartą na wielu obserwacjach decyzją. Czy kupowanie zaleconego przez lekarza specyfiku jest aktem wiary czy przemyślaną decyzją opartą na obserwacji systemu ochrony zdrowia i systemu kształcenia medycznego? Nie widzę praktycznego sensu prowadzenia tego typu dyskusji.
Ten problem trafnie podsumował Richard Dawkins, który poproszony o uzasadnienie swojego poparcia (wiary?, zaufania?) do metody naukowej powiedział: Metoda naukowa działa. Samoloty latają, samochody jeżdzą, komputery dokonują obliczeń. Jeśli fundamentem medycyny jest metoda naukowa to medycyna leczy ludzi, jeśli projektuje się samolot na podstawie metody naukowej to lata, jeśli buduje się rakiety w oparciu o metodę naukową to docierają one do Księżyca. To działa.
Chciałbym zgłosić jedną uwagę – weryfikacja wyników jest znacznie łatwiejsza niż ich opracowywanie i wymaga znacznie mniejszej wiedzy.
By zaprojektować model trzeba go rozumieć i przyswoić masę wiedzy. By go zweryfikować – wystarczy uruchomić symulację (czasem – wykupić czas obliczeniowy na superkomputerze) i porównać wyniki z rzeczywistymi pomiarami.
Tak samo do zauważenia, że przeglądarka generuje krzaczki, a nie strony internetowe, nie trzeba rozumieć nic z programowania.
@ Ginden
Zgadzam się ale nie potrafię tego odnieść do AGO.
Czy znajdujesz jakąś analogię do polskich liberałów? ;p
@ Bebok
Ja myślę, że asymetryczny sceptycyzm jest problemem każdej grupy ideologicznej.
Zgadzam się z Gindenem – chociaz do tego mimo wszystko potrzeba pewnej specjalistycznej wiedzy, chociazby po to, by móc umieć przeanalizować odpowiednio wyniki
Akurat ja zajmuje sie biologią i informatyką, więc taki prykład do mnie przemówi, ale nie zdziwie sie, jak z innych dziedzin posypią się gromy. odniosę się zatem do Królowej Nauk: ilość osób, które są w stanie zrozumieć dowód matematyczny, jest rzędy razy większa, niż ilość osób, która jest w stanie na taki dowód wpaść.
No i już zgadzając się z autorem – mamy mnóstwo „specjalistów” w internecie od swoich teorii, może wystarczy im chociaż krztyna pokory? Chociażby dlatego, ze gdy dojdzie do konfrontacji, dobrze byłoby umieć wybronić się ze swoich tez
@Ginden „weryfikacja”
To innej klasy problem niż falsyfikacja.
Mnie zawsze zastanawia, czemu ludzie negujący antropogeniczne globalne ocieplenie nie rozważą czegoś w stylu zakładu Pascala. Pascal niesłusznie przyjął wybór albo-albo w swoim zakładzie, ale akurat w przypadku AGO rzeczywiście mamy do czynienia z dychotomią: można założyć, że AGO istnieje i stosunkowo małym kosztem zapewnić sobie lepszą przyszłość (a jeśli nie istnieje, to straty są małe) lub założyć, że AGO nie istnieje i żyć dalej jak żyjemy, przy czym jeśli nasze założenie okaże się błędne, skutki mogą być opłakane.
@prorock:
We wspomnianym przypadku weryfikacja modelu to weryfikacja zgodności przewidywań z wynikami. Nie ma znaczenia, czy model zakłada istnienie krasnoludków, które pod wpływem CO2 ogrzewają Ziemię, czy cokolwiek innego – jeśli model przewiduje rzeczywistość, to może się opierać i na Koranie.
@Trystero:
Ilość materiału potrzebnego do samodzielnego przeanalizowania globalnego ocieplenia i wyciągnięcia wniosków to kwestia kilku tygodni i nie wymaga to ponadpostawowej znajomości zasad działania atmosfery.
Ja około roku temu poświęciłem około tygodnia, ogarnąłem sporą część literatury tematu (bez wgłębiania się w dane – przyjąłem je jako prawdziwe), zrobiłem sobie własną symulację (trywialnie prostą, zamknęła się w 400 liniach kodu + spora ilość danych), wyszło mi, że człowiek odpowiada za 60% GO.
Nie mogę mieć pewności, że oparłem się o dobre założenia (uznałem, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy poziomem CO2, a temperaturą), czy dane są poprawne, ogółem – trudno byłoby to nazwać czymś, na czym można się oprzeć na poważnie.
Dla mnie jednak było to przekonujące, zwłaszcza, że druga strona praktycznie nie ma argumentów poza argumentami ad ignorantiam.
Monckton twierdzący, że gdyby Ziemia się ogrzewała, to emitowałaby więcej ciepła – jak kogoś takiego można traktować na poważnie?
Do negacjonistów GO trudno być sceptycznym, bo nie mają nawet jednej linii.
A, jeszcze dodam ważną informację – uważam, że obecna polityka UE w sprawie globalnego ocieplenia jest skrajnie nieracjonalna, a gdyby każde euro pobrane ze pozwolenia na emisję CO2 przeznaczyć na ITER w ciągu 50 lat uporalibyśmy się z większością antropogenicznej emisji CO2.
9 na 10 razy jeżeli ktoś ma problem z czymś naukowym wynika to z dogmatycznego podejścia do jakiejś ideologii. I tak osoby, które przekonały się w jakiś sposób, że naturalne = lepsze będą często antyGMO czy szczeptykami. A libertarianie różnej maści będą ignorowali AGO. Bo zaakceptowanie AGO jest równoznaczne z przyznaniem, że ich ideologia jest niezbyt rozsądna. Co – moim zdaniem – idealnie zinterpretował te pan:
http://mattbruenig.com/2011/12/21/environmentalism-poses-a-problem-for-libertarian-ideology/
@Ginden „Ja około roku temu poświęciłem około tygodnia, ogarnąłem sporą część literatury tematu (bez wgłębiania się w dane – przyjąłem je jako prawdziwe), zrobiłem sobie własną symulację (trywialnie prostą, zamknęła się w 400 liniach kodu + spora ilość danych), wyszło mi, że człowiek odpowiada za 60% GO.”
Dwa pytania:
– jakie błędy oszacowałeś?
– czy wziąłeś pod uwagę efekt K-D?
@Trystero
No dobrze, ale skąd wiesz jaki jest konsensus naukowy w obcej ci dziedzinie i to w sprawach „bieżących”? Np. w takiej ekonomii jest mnóstwo niekompatybilnych hipotez, które niekoniecznie muszą być widoczne na zewnątrz. Moim zdaniem będąc „poza” trudno to ocenić obiektywnie, chyba, że gdzieś jest lista obowiązujących konsensusów :)
@ truebeliever
Po pierwsze, nie zawsze konsensus naukowy istnieje. Jeśli natomiast istnieje, tak jak na przykład w przypadku AGO czy ewolucji to jest go bardzo łatwo dostrzec. W mniej popularnych dziedzinach są pewnie meta-analizy, które pomogą ustalić konsensus.
Natomiast w kwestii wiary: bezproduktywny spór o słowa.
BTW: Moim zdaniem przedostatni akapit tekstu jest tu kluczowy i szkoda, że akurat w tym miejscu zamykasz dyskusję. Albo coś się wie albo się w coś wierzy (nie wierzy), nie widzę trzeciej drogi poza brakiem opinii. Zatem laik opierający się na konsensusie po prostu w niego wierzy, tylko czasem nie chce tego przyznać.
@prorock: żadnych błędów nie szacowałem i nie miałem zamiaru. Model w oczywisty sposób był niekompletny, uproszczony, stworzony przez laika – ot, ciekawostka, niewarta głębszego zainteresowania.
Z efektu Krugera-Dunninga zdaję sobie sprawę, dlatego nie mam zamiaru opierać się na tym kalekim modelu w żadnej dyskusji. Ot, nikt nie potrafi ocenić poprawnie swoich kompetencji.
„Takie przekonanie interpretuję jako przykład efektu Krugera-Dunninga.” za tę pracę panowie zostali nagrodzeni Ig Noblem w 2000r…
@ Bashar
Co z tego wynika?