Istnieje dosyć popularny mem, przede wszystkim w niepokornych zakątkach publicystyki, który sugeruje, że dawno temu, zanim socjaliści wprowadzili swoje reformy gospodarcze i społeczne kobiety nie musiały pracować a mężczyzna z jednej pensji mógł utrzymać rodzinę. A teraz pracować muszą i mężczyzna i kobieta i wcale nie powodzi im się lepiej.
Trudno traktować ten mem poważnie jeśli weźmie się pod uwagę, że praktycznie przez cały okres powojenny rosła w USA wydajność pracy (o około 320% w okresie 1947-2012) a przynajmniej część tego wzrostu przełożyło się, zwłaszcza w początkowym okresie, na realne wynagrodzenia.
Przypomniałem sobie o tym memie, gdy na stronach The Motley Fool trafiłem na tekst pod prowokacyjnym tytułem 50 powodów, dla których żyjemy w najlepszym okresie w historii ludzkości. Tekst skierowany jest do amerykańskiego czytelnika i z jego perspektywy przedstawia tytułowe zagadnienie. Punkt 12 brzmi tak: Zgodnie z danymi Rezerwy Federalnej całkowita ilość lat, które w trakcie swojego życia Amerykanie spędzają na rozrywce (czas na emeryturze i czas nie poświęcony na pracę w wieku produkcyjnym) wzrosła z 11 lat w roku 1870 do 35 lat w 1990 roku.
Autor nie podał dokładnego źródła tych danych ale zdołałem znaleźć kompleksową analizę tego problemu z 2009 roku. Obejmuje ona okres 1900-2005. Wnioski z tej analizy są optymistyczne choć nie tak optymistyczne jak mógłby oczekiwać autor tekstu na The Motley Fool.
Poniższy wykres pokazuje przeciętną ilość godzin tygodniowo, którą spędzali w pracy Amerykanie w trzech grupach wiekowych. Proszę zwrócić uwagę, że wskaźnik obejmuje wszystkich Amerykanów także tych niepracujących. Interesuje nas czarna ciągła linia (w 1900 zanim socjaliści zakazali pracy dzieciom – 13% amerykańskich dzieci w wieku 10-14 lat było zatrudnionych).
Na wykresie bardzo ładnie widać Wielki Kryzys i II Wojnę Światową. Można też dostrzec, że Amerykanie pracują obecnie mniej niż na początku XX wieku, mniej więcej tyle samo co w połowie XX wieku, ale trochę więcej (o około 2,5 godziny) niż w latach 70. i 80.
Całe zamieszanie z wejściem kobiet na rynek pracy polega na tym, że mężczyźni pracują teraz przeciętnie mniej (27 godzin w 2005 zamiast 34 godzin w 1950 – przypominam, że dane obejmują wszystkich, także niepracujących) a kobiety przeciętnie więcej (19 godzin w 2005 zamiast 11 w 1950). Kobiety pracują przeciętnie więcej przede wszystkim dlatego, że większy odsetek z nich jest na rynku pracy i jest zatrudnionych niż 60 lat temu. Mężczyźni pracują obecnie mniej niż 60 lat temu z jednej strony dlatego, że skrócił się tydzień pracy, z drugiej strony dlatego, że mniejszy odsetek mężczyzn jest zatrudnionych.
Sytuacja nie wygląda jednak tak, że spadły realne wynagrodzenia Amerykanów lecz po prostu zmienił się udział kobiet i mężczyzn w generowaniu tych wynagrodzeń. Odbiciem tego zjawiska jest zmiana czasu poświęcanego na obowiązki domowe przez mężczyzn i kobiet.
Generalnie w XX wieku widoczny był trend polegający na spadku przeciętnej ilości godzin pracy ludzi pracujących i wzrostu wskaźnika zatrudnienia. Pracowała coraz większa część społeczeństwa (to głównie efekt wejścia kobiet na rynek pracy) ale przeciętnie każdy z nich pracował mniej godzin tygodniowo.
Innym interesującym trendem było utrzymywanie się przeciętnej ilości godzin spędzonych w pracy wśród Amerykanów w wieku największej aktywności zawodowej (25-54 lat) i spadek ilości godzin pracy wśród młodych (poniżej 25 roku) i starszych (powyżej 55 roku) Amerykanów.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że realna, uwzględniająca inflację, mediana dochodów gospodarstw domowych i per capita znacznie wzrosła w okresie powojennym (z około 16 000 w 1947 do około 27 000 w 2012 – dane per capita, w USD z 2012 roku – Tabela P4) to idea, że Amerykanie pracują dużo więcej niż 50 czy 60 lat temu a mają dużo mniej wyda się kompletnie pozbawiona podstaw.
Tak naprawdę, nieprzyjemne rzeczy z realnymi dochodami Amerykanów (mierzonymi jako mediana) zaczęły się dopiero w latach 80. gdy trend realnych dochodów rozjechał się z trendem wydajności pracy.
jaką część życia stanowiło 11 lat w 1870 roku, a jaką 35 lat w 1990?
Czy rozjechanie się trendów dochodów i wydajności nie jest efektem zmniejszenia się liczebności przeciętnej rodziny? Bo właśnie najczęściej podaje się dochody na rodzinę, a nie na osobę.
Z uśrednionych szacunków to 24% dla 1870 roku i 45% dla 1990.
Ciekawe. Dzisiaj się nad tym problemem zastanawiałem. Dziś pytanie, dziś odpowiedź.
Autor pominął kwestię opodatkowania. Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach większą część dochodów pożerają podatki. Wojny się same nie sfinansują…
„Tak naprawdę, nieprzyjemne rzeczy z realnymi dochodami Amerykanów (mierzonymi jako mediana) zaczęły się dopiero w latach 80. gdy trend realnych dochodów rozjechał się z trendem wydajności pracy.”
ten trend rozjechał się jeszcze w połowie lat ’70
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/45/Productivity_and_Real_Median_Family_Income_Growth_1947-2009.png/450px-Productivity_and_Real_Median_Family_Income_Growth_1947-2009.png
@ Trystero @ Boyakki
„Tak naprawdę, nieprzyjemne rzeczy z realnymi dochodami Amerykanów (mierzonymi jako mediana) zaczęły się dopiero w latach 80. gdy trend realnych dochodów rozjechał się z trendem wydajności pracy.”
Bardzo ciekawa ta zależność, czy też brak zależności, pomiędzy realnymi dochodami a trendem wydajności pracy.
1. Mam wątpliwości co do metodologii liczenia wydajności pracy, orientujecie się jak należy ją interpretować np. na zlinkowanym wykresie?
2. Czy waszym zdaniem można założyć, że wzrost realnych dochodów na rodzinę wynikał głównie z masowej aktywizacji zawodowej kobiet, nie zaś wzrostu wydajności pracy? Jeżeli w takim razie wzrost produktywności nie przekłada się na wzrost realnych dochodów, jak „konsumowana” jest ta dodatkowa produktywność? Kredyty/dług publiczny?
@ gared
1. Myślę, że jest to wartość dóbr wytwarzana przez godzinę pracy. W ujęciu makro to PKB/liczbę przepracowanych godzin gdzie liczba przepracowanych godzin to ilość zatrudnionych * przeciętna ilość godzin pracy w tygodniu.
2. Zauważ, że wzrost aktywność zawodowej kobiet to większa ilość przepracowanych godzin. Nie można zwiększyć wydajność pracy przez aktywizację zawodową kobiet. Zauważ też, że przeciętna liczba przepracowanych godzin przez przeciętnego Amerykanina w latach 40.-80. spadała. Tak więc wzrost realnej mediany dochodów gosp. domowych nie wynikał z tego, że pracowano istotnie więcej.
2a. Zauważ, że na wykresie masz medianę. Dodatkowa produktywność może być więc konsumowana wśród najbogatszych na przykład przez przesunięcie udziałów dochodów z pracy na dochody z kapitału w ogólnym podziale dochodów.
Na tym wykresie ładnie widać zmiany w zatrudnieniu wg płci:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a2/US_Labor_Participation_Rate_1948-2011_by_gender.svg
Dziękuję za wyjaśnienie.
http://tcftakingnote.typepad.com/.a/6a00e54ffb96988833014e897f2d08970d-popup
Uzupełniając dyskusję o zlinkowany wykres, nasuwa mi się tylko taki ogólny, banalny wniosek – chcesz partycypować we wzroście wydajności pracy (jednocześnie uzyskać ekspozycję 1% najbogatszych amerykanów) – inwestuj znaczną część oszczędności (jeżeli takowe posiadasz) w akcje.
Pozostaje otwarta kwestia czy w najbliższej przyszłości coś może zaburzyć nierównowagę sił, poprawiając tym samym byt pracobiorców.
@gared
Przy okazji warto byłoby się przyjrzeć JAK WZROSŁA PRODUKTYWNOŚĆ POSZCZEGÓLNYCH GRUP DOCHODOWYCH, bo podejrzewam, że przynajmniej częściowo różne poziomy wzrostu dochodu wynikają z różnego tempa wzrostu produktywności (najsilniej pewnie wzrosła produktywność inżynierów i pracowników kreatywnych znajdujących się co najmniej w 10% najlepiej zarabiających).
@ xxx
Podzielam Twoje podejrzenia ale chciałbym zobaczyć dane, które, obawiam się, niespecjalnie są dostępne.
dodałem dwa komenty – teraz widzę, że oba zniknęły – co to jakaś cenzura?
@ kuka
Nie widzę Twoich komentarzy. Także w Spamie ich nie ma.
Na blogu rzeczywiście jest cenzura. Komentarze nie spełniające standardów rzetelnej dyskusji są usuwane.
Co do „rozjechania się” płac, to ono nie nastąpiło. http://research.stlouisfed.org/fred2/data/COMPRNFB_Max_630_378.png
Zatem:
1. Czy twój wykres uwzględnia pełen dochód (wage+benefits) czy tylko wage.
2. Jeżeli dochód na godzinę rośnie, a ludzie nie zarabiają o tyle więcej, to może po prostu mniej pracują.
3. Jeżeli dochód na rodzinę rośnie wolniej, to może wzrosła liczba samotnych matek/ojców albo rodzin, w których pracuje tylko jeden rodzic.
4. I rzeczywiście, udział płac w PKB trochę spada. Tyle że to właśnie wtedy był zawyżony, wynosił ok. 70% w czasie Zimnej Wojny (z powodów ideologicznych?), a teraz (z niewielkimi wahaniami w okresie kryzysu) wraca do standardowych 66%. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/38/AdjustedWageShareUSAFRGJapan.PNG
No chyba że konkurencja taniej siły roboczej, Chiny, Bangladesz będą miały na to dalszy wpływ.
I teraz moje pytanie: chińscy robotnicy konkurując trochę z amerykańskimi mogą obniżać ich nominalne płace, ale z drugiej strony amerykanie mają tańsze produkty z Chin; więc przeciętny Amerykanin zyskuje, traci czy bez zmian(realne płace)?
@ Zjazd
Jeśli zestawisz wykres, który pokazujesz z wykresem wzrostu produktywności to także zobaczysz rozjazd.
Natomiast Twoje uwagi co do dochodów na gospodarstwo są przemyślane. Raczej, rzeczy, które zauważyłeś nie wyjaśniają całej dywergencji.
„Zgodnie z danymi Rezerwy Federalnej całkowita ilość lat, które w trakcie swojego życia Amerykanie spędzają na rozrywce (czas na emeryturze i czas nie poświęcony na pracę w wieku produkcyjnym) wzrosła z 11 lat w roku 1870 do 35 lat w 1990 roku.”
Troche to balamutne, wliczac caly czas zycia na emeryturze do „rozrywki”.
@Zjazd
„Jeżeli dochód na rodzinę rośnie wolniej, to może wzrosła liczba samotnych matek/ojców albo rodzin, w których pracuje tylko jeden rodzic.”
To jest imo klucz do zrozumienia omawianego tu zjawiska:
„We go where so-called experts on income inequality fear to tread and reveal that U.S. household income inequality has increased over time mostly because more Americans live alone ”
http://politicalcalculations.blogspot.com/2012/12/the-discovery-of-unseen.html
A jest szansa na takie zabawy na naszym (polskim) przykładzie?
Bo przekładanie wprost (jak mniamam) działa tak samo, jak tłumaczenie polskich trendów kulturowych amerykańskimi badaniami – czyli nieszczególnie.
Czyli:
a) czy mamy takie lokalne dane/badania, z których mógłbyś wyciągnąć taką blogonotkę?
b) jeśli tak: czy mógłbyś?
uszanowa,
ks