Obejrzałem nagrodzony na ubiegłorocznym Sundance Film Festival film dokumentalny The House I Live In. Film przedstawia konsekwencje prowadzenia przez ostatnie 40 lat wojny z narkotykami w USA, czyli według twórców dokumentu: wydatki liczone w setkach miliardów dolarów, miliony ludzi, którzy trafili do więzienia i brak istotnej poprawy w kwestii rozpowszechnienia i dostępności narkotyków.
Dokument podejmuje fascynujący problem rasowego i klasowego kontekstu wojny z narkotykami: między innymi przedstawia krótki rys historyczny wszystkich antynarkotykowych zrywów w USA i pokazuje ich rasowy kontekst. Od kampanii na rzecz delegalizacji opium skierowanej w pewnej mierze przeciwko chińskim imigrantom na Zachodnim Wybrzeżu w USA po wojnę z crackiem, której ofiarami byli głównie Afroamerykanie.
Film opisuje między innymi problem olbrzymiej dywergencji w obowiązkowych wyrokach minimalnych za posiadanie kokainy i cracku, która w latach 1986-2010 wynosiła 1 do 100 a obecnie 1 do 18. Ten sam obowiązkowy wyrok minimalny dotyczył posiadania 5 gramów cracku i 500 gramów kokainy. Naturalnie, crack i kokaina były narkotykami kojarzonymi z dwiema odmiennymi klasami społecznymi.
Pod koniec dokumentu Gabor Mate, lekarz specjalizujący się w terapii uzależnień, wypowiada niezwykle sensowną uwagę o sposobie postrzegania wojny z narkotykami:
Problemem z wojną z narkotykami i pytaniem, które powinniśmy zadać nie jest dlaczego wojna okazała się porażką ale dlaczego choć wygląda na porażkę jest cały czas prowadzona. Dlatego zaczyna myśleć, że być może wojna z narkotykami jest sukcesem. Co jeśli sukcesem wojny z narkotykami jest zapewnianie zajęcia siłom policyjnym? Co jeśli sukcesem jest wspieranie sektora prywatnych więzień? Co jeśli sukcesem jest zapewnianie sensu istnienia całemu kompleksowi prawniczemu w generowanej przez niego aktywności? Być może wojna z narkotykami jest sukcesem jeśli weźmie się pod uwagę kryteria odmienne od tych publicznie wyrażanych.
Powyższa wypowiedź przypomniała mi sytuacje z końca XX wieku. Badacze z państw rozwiniętych mieli spore problemy ze zrozumieniem post-zimnowojennych wojen domowych w państwach Afryki. Przedłużające się, niszczycielskie wojny domowe wydawały się ostatnią rzeczą, która leżała w interesie ludzie zamieszkujących najbiedniejsze państwa na Ziemi. Gdy jednak spojrzeli na te wojny z punktu widzenia ich głównych autorów, od pasożytniczych rządów poprzez rebelianckich panów wojny do tysięcy biednych, bezrobotnych, młodych mężczyzn bez żadnych perspektyw na poprawę sytuacji materialnej, to toczenie wojny domowej stawało się zrozumiałym, jeśli nie racjonalnym, działaniem.
Być może więc należy rozpatrywać wojnę z narkotykami jako pakiet stymulujący określoną część gospodarki – kompleks policyjno-więzienny wraz z powiązanymi segmentami czyli tysiącami prywatnych kontraktorów dostarczających sprzęt i usługi. To jedna strona wojny z narkotykami. Drugą stroną jest sprawowanie kontroli nad sporą częścią najbiedniejszej części populacji, dla której w USA nie ma i w najbliższej przyszłości nie będzie pracy.
Naturalnie, ktoś może zauważyć, że jest to bardzo drogi i mało efektywny pakiet stymulacyjny z olbrzymimi skutkami ubocznymi, z których najważniejszym jest tworzenie kilkumilionowej, może kilkunastomilionowej grupy ludzi trwale wyłączonej z życia ekonomicznego (skazanych). Dlaczego więc wojna z narkotykami jest kontynuowana?
Moim zdaniem można wyjaśnić ten paradoks odwołując się do teorii zależności od obranego kierunku (path dependence). Być może bardzo trudno jest odwrócić drakońską politykę antynarkotykową i politykę masowej inkarceracji. Można także porównać polityczną siłę beneficjentów tej polityki (kompleksu policyjno-penitencjarnego i jego kontraktorów) i polityczną siłę drugiej strony (biednych ludzi uzależnionych od narkotyków i utrzymujących się z detalicznego handlu narkotykami oraz zorganizowaną przestępczość) by zrozumieć dlaczego zakończenie wojny z narkotykami jest bardzo trudne.
Czemu wlasciwie policjanci i zlodzieje nie moga byc w tej akurat sprawie doskonale zgodni? To reszta spoleczenstwa jest przeciwko…
http://en.wikipedia.org/wiki/Bootleggers_and_Baptists
„Dokument podejmuje fascynujący problem rasowego i klasowego kontekstu wojny z narkotykami: między innymi przedstawia krótki rys historyczny wszystkich antynarkotykowych zrywów w USA i pokazuje ich rasowy kontekst.”
To jest w ogóle arcyinteresująca sprawa – także w kontekście ustaw regulujących dostęp do broni palnej. Ostatnio bardzo dokładnie przeanalizowałem historię Kalifornii od powstania tego stanu w 1848 roku do „inwazji” Czarnych Panter na budynek stanowej legislatury. Okazało się, że z wyjątkiem jednej – wszystkie kalifornijskie ustawy do roku 1967, ograniczające dostęp cywilów do broni palnej jak również regulujące sposób jej noszenia w miejscach publicznych, rodziły się w klimacie głęboko zakorzenionych uprzedzeń o charakterze rasowym. Niby to żadna nowość, w końcu chronologicznie pierwsze akty prawne powstałe na terenie USA i definiujące, kto może, a kto nie może nosić broni, były programowo rasistowskie i dotyczyły wyzwolonych Murzynów (tzw. “black codes”), lecz w przypadku Kalifornii mamy do czynienia ze szczególną patologią.
Żeby było śmieszniej, ostatnią ustawę, tę z 1967 roku, podpisał Ronald Reagan, wówczas gubernator Kali.
W latach 60-tych kiedy w ZSRR trochę ograniczono funkcjonowanie Gułagu, najbardziej protestowała przeciwko temu ok. 40-to tysięczna armia strażników i pracowników obozów. Poza miejscami pracy czerpali oni z funkcjonowania obozów ogromne zyski – handel, usługi itd.
Zakończenie wojny z narkotykami nie jest wcale tak trudne. Trudne to jest zmienienie madialnego mainstreamu który publikując odpowiednie dane a ukrywając inne popiera wiele innych głupich rozwiązań. I to dotyczy nie tylko US.
Niestety znajdowanie informacji w internecie wymaga pewnego wysiłku i umiejętności czytania. Dlatego też zmiany następują stosunkowo opornie – ale jednak następują. Miejmy nadzieję tylko że nie będą ograniczane przez coraz większą ochotę władz na cenzurowanie internetu.
U.S. Troops Patrolling Poppy Fields In Afghanistan (Photos)
http://www.washingtonsblog.com/2012/10/14066.html
Prezentowane bez komentarza
Tak, młodzi Afroamerykanie nie mają ojców, zamkniętych w ciupach, nie mają perspektyw na pracę, żyją w gettach i potem efektem są takie zachowania:
http://capitalismmagazine.com/2013/11/dangerous-game-knockout-game-polar-bear-hunting/
(autorem jest afroamerykanin, T. Sowell)
@ szopeno
Nie wiem co jest przyczyną tego zachowania. Gdybym miał zgadywać to podałbym tę samą przyczynę, dla której większość moich znajomych mężczyzn ma za sobą doświadczenie z młodym byczkiem pytającym komu kibicują i walącym w twarz za brak odpowiedzi/złą odpowiedź. Nie widzę powodu by mieszać rasę do tego typu zachowań. Ty widzisz, Twoja sprawa.
Obejrzałem „The House I Live In”. Po raz kolejny słyszę o milionach odsiadujących wyroki za niewinność, ale nikt nie podaje, skąd pochodzą te dane. I przy okazji czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć, w jaki sposób klasyfikowane są przestępstwa, gdy przykładowo ktoś dokona napadu rabunkowego, a podczas łapanki policja odkryje, że sprawca miał przy sobie narkotyki – w statystykach taki incydent trafia do kategorii „drugs” czy violent crime? Na stronie FBI czytam, że w statystykach stosuje się Regułę Hierarchii, czyli w wypadku wielu przestępstw popełnionych naraz raportowane jest tylko to najcięższe:
http://www.fbi.gov/about-us/cjis/ucr/crime-in-the-u.s/2010/crime-in-the-u.s.-2010/violent-crime
A wracając do dragów: polecam lekturę artykułów na temat przestepczości w USA z lat, powiedzmy, 50 XX wieku (mowa o Time magazine, Chicago Tribune etc). Wtedy jak mainstream usiłował tłumaczyć, czemu ~60% zabójców odsiadujących wyroki w więzieniach to czarni, na liście powodów nie było jeszcze dragów, bo nikt oficjalnie nie prowadził war on drugs.
@ Mental
Obejrzałem „The House I Live In”. Po raz kolejny słyszę o milionach odsiadujących wyroki za niewinność, ale nikt nie podaje, skąd pochodzą te dane.
Gdzie usłyszałeś o milionach siedzących za niewinność?
@trystero
Nie zrozumieliśmy się Ja, osobiście, dostałem po twarzy od młodych, białych mężczyzn, i do dzisiaj nie wiem za co. Pewnie za nic. Daleki jestem więc od sugerowania, że takie zachowanie jest np. efektem wrodzonych skłonności murzynów do agresji, że wszyscy murzyni tak robią, że biali tak nie robią itd.
Natomiast konkretnie w 2013 roku w USA, ci konkretnie młodzi murzyni bawią się właśnie w taki sposób. Napastnikami jest prawie zawsze (i pisze „prawie” tylko dlatego, bo nie jestem 100% pewny, że zawsze, chociaż nie czytałem przypadku, by było inaczej) grupa murzynów, ofiarami jest biały, latynos, albo azjata. Sama nazwa „polar bear hunting” sugeruje podtekst rasowy.
Natomiast owszem, ja bym widział przyczyny „rasowe” w rozwoju więziennictwa. Ja tutaj widzę swego rodzaju samonapędzający się mechanizm: biali boją się murzynów, wsadzają ich masowo do więzień. W efekcie młodzi mężczyźni nie mają ojców, powstaje pseudokultura gloryfikująca przemoc, dalej młodzi murzyni, pozbawieni perspektyw i wychowani w takiej kulturze, popełniają więcej przemocy. Zwiększa to strach – pewnie podświadomy -, skutkujący drakońskimi karami za byle co, aby jak najwięcej młodych murzynów „trzymać w ryzach”. Takie błędne koło.
Analogicznie, gdybyśmy w Polsce mieli kiboli masowo napadających innych obywateli, to wszelkie prawa, zaostrzające kary dla kiboli za byle pierdoły, które są bardziej typowe dla kiboli, niż zwykłych ludzi, całkiem możliwe, że zyskałyby masowe społeczne poparcie i rozwinęłoby się więziennictwo, którego „klientami” byliby kibole. I nie trzeba by wyjaśniać jego rozwój tym, że jest przemysł więzienniczy.
mmm przeczytałem ponownie swój komentarz i widzę, że nie powinienem pisać na rano… „o” przypadku, jego „rozwoju” itd… Wybaczcie te wszystkie błędy.
W rozważaniach nad skutecznością wojny z narkotykami mnie zawsze zastanawia, jaki jest punkt odniesienia do tego typu ocen. Z czym można skutki tej działalności porównać aby być pewnym wyciąganych wniosków? przecież nie wiemy jak wyglądał by świat gdyby zalegalizować wszystkie narkotyki lub nawet tylko te „miękkie”.
Ale wiemy, jak wyglądałby świat gdyby zalegalizować papierosy i alkohol. To wcale nie są najmiększe ze znanych narkotyków. I wiemy, dla porównania, jak wyglądała pewna część świata, kiedy w niej alkohol zdelegalizowano.
@ Michał
Pisząc o delegalizacji obrotu alkoholem masz na myśli Emiraty Arabskie?
Nie, USA…
to że się przegrywa jakąś wojnę nie świadczy jeszcze że jest ona prowadzona w niesłusznym czy nie uzasadnionym celu. Może jest po prostu prowadzona głupio i nieudolnie. Może metody są złe?
Również cały czas toczy sie wojna ze spożyciem alkoholu i paleniem tytoniu, są na nią wydawane konkretne pieniądze i jest wsparta odpowiednim prawodawstwem, wyraźnie to widać między innymi w Szwecji. Moim zdaniem nie można zostawić obrotu narkotykami wolnemu rynkowi.
@Mergiel
Dylemat leży przecież gdzie indziej.
Generalnie obecnie całkiem dokładnie wiadomo z badań naukowych, które substancje jak mocno uzależniają i jak mocno szkodzą.
Pytanie brzmi: jak walczyć z substancjami, które uzależniają słabiej niż tytoń i alkohol i mniej niż tytoń i alkohol szkodzą zdrowiu.
Mamy jedną stronę, która mówi, że walczyć z nimi należy wsadzając do więzień. I drugą stronę, która mówi, żeby walczyć z nimi tak samo jak walczy się z alkoholem i tytoniem (nałożyć podatki, umieścić ostrzeżenia na opakowaniach itp. itd.)
@Trystero
„Gdzie usłyszałeś o milionach siedzących za niewinność?”
No przecież chyba pięciokrotnie pokazują w tym filmie Michelle Alexander. Refren jej publicystyki jest taki: „W więzieniach w USA wyroki odsiaduje więcej czarnych niż było zniewolonych w szczytowym okresie niewolnictwa w 1850 roku” – i dokładnie to samo powtarza w filmie „The House I Live In”.
@szopen
„Ja tutaj widzę swego rodzaju samonapędzający się mechanizm: biali boją się murzynów, wsadzają ich masowo do więzień.”
Murzynów zaczęto wsadzać masowo do więzień za prezydentury Clintona w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Wcześniej nie było takiego parcia na to. Oczywiście murzyńska przestępczość biła rekordy przed epoką „prywatnych więzień”, drug war oraz innych „samonapędzających się mechanizmów”, o których piszesz.
@mergiel
„Również cały czas toczy sie wojna ze spożyciem alkoholu i paleniem tytoniu”
Wojna musi trwać. A kiedy już wypowiemy wojnę wszystkim i wszystkiemu, co nam akuratnie pasuje, będzie jak w „Corpus delicti” Julie Zeh.
@ Mental
Obawiam się, że nie ma logicznej równości pomiędzy stwierdzeniem „W więzieniach w USA wyroki odsiaduje więcej czarnych niż było zniewolonych w szczytowym okresie niewolnictwa w 1850 roku” a opinią, że miliony uwięzionych siedzi za niewinność.
@szopeno
„dalej młodzi murzyni, pozbawieni perspektyw i wychowani w takiej kulturze, popełniają więcej przemocy.”
Wg mnie popełniają mniej. Zadałeś sobie w ogóle to pytanie? Bo może jest odwrotnie – zamykanie czarnych skutkuje zarówno mniejszą przemocą, jak i zwiększoną przeżywalnością osobników w murzyńskich społecznościach?
@ Mental
Dosyć szybko przeszedłeś na pozycję „masowa inkarceracja czarnych służy ich własnemu dobru”.
Najbezpieczniejszym miejscem dla czarnych jest więzienie – tak z grubsza brzmi konkluzja badań autorstwa Davida Rosena, przeprowadzonych na próbce 100.000 więźniów w wieku od 20 do 79 lat, odsiadujących wyroki w zakładach karnych w Karolinie Północnej w latach 1995-2005. 60% z badanych stanowili przedstawiciele rasy czarnej.
http://www.reuters.com/article/2011/07/14/us-prison-blacks-idUSTRE76D71920110714
Z raportu można się dowiedzieć m.in., że gdy Murzyni przebywają w więzieniu, prawdopodobieństwo śmierci spada dla nich aż o 50% w stosunku do sytuacji pobytu na wolności. Uwięzieni czarni są mniej podatni na alkohol, rzadziej umierają w wyniku przedawkowania narkotyków, rzadziej giną na skutek przemocy (morderstwa), rzadziej popełniają samobójstwa i wreszcie – rzadziej zapadają na choroby przewlekłe. Dla białych odwrotnie – prawdopodobieństwo śmierci w więzieniu w przypadku reprezentantów rasy białej wzrosło w analizowanym okresie o 12%.
@ Mental
Rozumiem, że uważasz, że udowodniłeś tym artykułem prasowym, że masowa inkarceracja czarnych służy ich własnemu dobru.
Z ciekawości: powiedz mi, jak duży efekt w spadku śmiertelności miało obniżenie śmiertelności z nowotworów, chorób serca i innych chorób przewlekłych?
„powiedz mi, jak duży efekt w spadku śmiertelności miało obniżenie śmiertelności z nowotworów, chorób serca i innych chorób przewlekłych?”
Szkopuł w tym, że choroby przewlekłe nie są główną przyczyną zgonów wśród czarnych w USA. Może wśród starszych po pięćdziesiątce, ale Rosen podkreśla w swoim raporcie, że „The majority of people in prison are young men. In the community, young men are at greater risk of death from accidents and traumatic injuries.”
„Wypadki i urazy” = zabójstwa i rany śmiertelne. Jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku zabójstwa stanowiły wiodącą przyczynę zgonów wśród czarnych z przedziału wiekowego 15-44 lat.
http://www.healthguidance.org/entry/6321/1/Black-Americans-The-Facts.html
Więzienia po prostu lepiej chronią czarnych przed innymi czarnymi.
@ Mental
Pozwól mi podsumować. Najpierw proponujesz tezę prosto z Ministerstwa Prawdy „masowa inkarceracja czarnych służy ich dobru”. Próbujesz ją obronić wynikami badania, które pokazuje, że czarni mają mniejszą śmiertelność w wiezieniu niż na wolności. Choć wyniki badania nijak mają się do tezy, którą postawiłeś. Ale nie jesteś nawet w stanie określić jak duża jest w tym rola tego, że czarni w więzieniu mają opiekę medyczną.
A teraz piszesz, że „szkopuł w tym, że choroby przewlekłe nie są główną przyczyną zgonów wśród czarnych w USA” co jest oczywistym błędem. Piszesz też, że więzienia odgrywają pozytywną rolę bo chronią czarnych przed czarnymi – bo główną przyczyną śmierci młodych czarnych są zabójstwa (co jest prawdą). Ale ignorujesz fakt, że młodzi czarni umierają zdecydowanie rzadziej niż starsi czarni. Ten dosyć częsty błąd interpretacji danych statystycznych sprawia, że wydaje Ci się, że czarni umierają głównie z powodu zabójstw, samobójstw i wypadków. A to prowadzi do przeceniania pozytywnej roli więzień.
Bardzo ciekawa wypowiedz na temat wojny z narkotykami i dla czego nie da sie jej wygrac:
https://www.youtube.com/watch?v=W8yYJ_oV6xk
Nota bene wypowiedz emerytowanego oficera policji.