Na stronach wyborcz.biz znalazłem wywiad z Tomaszem Zaboklickim, współwłaścicielem i prezesem zarządu PESA Bydgoszcz – odnoszącego spore sukcesy producenta pojazdów szynowych.
Muszę przyznać, że niektóre fragmenty wywiadu wydają się ekonomiczną herezją, na tle dominujących w masowych mediach opinii.
Już na początku wywiadu Tomasz Zaboklicki zwraca uwagę na brak regulacji w sektorze naprawy i modernizacji taboru szynowego:
Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie zakłady naprawiające, modernizujące i budujące tabor w ogóle nie są certyfikowane. Jeżeli chcą panowie wymienić opony zimowe, to idą do warsztatu, który ma na ścianie certyfikat, że spełnia wymogi bezpieczeństwa i że ma odpowiednie urządzenia do bezpiecznej wymiany. W Polsce każdy, nawet w szopie, może naprawiać pociąg, który będzie jeździł 200 km na godzinę.
Zaledwie kilka akapitów niżej pada stwierdzenie, które wielu ekspertom od przedsiębiorczości musi jeżyć włos na głowie. Tomasz Zaboklicki opowiadając o gigantycznym kontrakcie dla Deutsche Bahn, który wygrała PESA, wspomniał, że zwycięstwo polskiej firmy spotkało się z oporem niemieckich związkowców. PESA załagodziła ten spór propozycją by część podzespołów dostarczali niemieccy producenci. Czy przedsiębiorcę zdziwił opór związkowców?
Absolutnie nie. Szanuję ich. My, Polacy, powinniśmy się od nich uczyć. W przeciwieństwie do innych krajów nie dbamy o własne interesy.
Opowiadając o wykupie managerskim spółki w 2011 roku Tomasz Zaboklicki powiedział:
Ale wiedzą panowie, co dawało mi wiarę, że się uda? Mądra załoga i związkowcy, którzy nigdy nie mówili o strajku.
Choć musieliśmy przeprowadzić ostrą restrukturyzację. Z 1800 osób zostało 770. Pozbyliśmy się ośrodków wczasowych, orkiestry dętej. Cięliśmy do kości. Związkowcy mieli jednak pełny wgląd do wszystkich dokumentów i planów firmy. Do dzisiaj mają.
Głównym przesłaniem tego wywiadu jest idea aktywnego promowania przez rząd polskiej przedsiębiorczości, między innymi poprzez wymuszanie na zagranicznych zwycięzcach przetargów lokowanie części produkcji w Polsce.
Mam wrażenie, że takie podejście jest po prostu ukrytą formą subsydiowania lokalnego przemysłu. Zilustruję to prostym przykładem: Jeśli firma z Włoch wygrywa przetarg na dostarczenie taboru kolejowego a rząd zmusza ją by silniki zakupiła w Polsce to, jeśli polskie silniki są konkurencyjne na rynku międzynarodowym – jest to niepotrzebne, a jeśli polskie silniki nie są konkurencyjne – to podwyższa to koszty wykonawcy. To znajdzie swoje odzwierciedlenie w wysokości kontraktu bo włoski producent, będzie chciał sobie zrekompensować konieczność kupowania drogich silników z Polski zamiast tanich z Węgier. Wyższe koszty kontraktu to wyższe koszty dla podatnika.
Nie jestem ideologicznym doktrynerem i nie sprzeciwiam się wszelkim przypadkom subsydiowania działalności gospodarczej ale oczekuję jasnych i mierzalnych celów takiego subsydiowania a nie subsydiowania dla samego subsydiowania.
Zdaję sobie także sprawę, że zwolennicy podejścia Zaboklickiego mogą przekonywać, że moje argumenty miałyby sens gdyby inne państwa powstrzymywały się od wspierania lokalnych producentów. W danej nam rzeczywistości, brak wsparcia polskiego rządu, oznaczałby de facto postawienie polskich producentów w niekorzystnej konkurencyjnie sytuacji.
Niedawno Financial Times napisał o skali w jakiej chińskie władze subsydiują lokalny przemysł. Okazuje się na przykład, że połowa zysków netto producenta samochodów Geely w 2011 roku pochodziła bezpośrednio z subwencji. Dziennikarze FT zwracają uwagę, że kilka analiz pokazało, że zdolność chińskiego przemysłu do zdominowania globalnej produkcji w niektórych sektorach wynika głównie z subwencji oferowanych przez lokalne i prowincjonalne władze.
W tym miejscu nasuwa się pytanie: do czego doprowadzi taka spirala subsydiowania lokalnego przemysłu w skali globalnej?
Oczywiście, osobną kwestią jest bezpośrednie subsydiowanie polskiego przemysłu a osobną kwestią jest promowanie polskiego przemysłu przez służby dyplomatyczne i wysokich rangą polityków. Od kilkunastu lat postuluje się zwiększenie aktywności służby dyplomatycznej w dziedzinie gospodarczej – bez wyraźnego efektu.
Niekoniecznie wymuszanie na dostawcy uzycia wkładu z polski musi oznaczac wyższe koszty dla podatnika.
Przykladowo:
-cena polskiego podzespołu i np. węgierskiego jest porównywalna, a wybór dostawcy zależy wyłącznie od widzimisie dostawcy.
-oferująć kwotę X jako najkorzystniejszą i wygrywającą przetarg, przy wymogu np. 20% wkładu pochodzącego z polski, dostawca jest wciąż zainteresowany jak największym zyskiem z operacji. Niekoniecznie musi użyć polskich silników, może być to składnik w którym rożnica między polskim dostawcą a zagranicznym jest najmniejsza – np. szyby, kable, hamulce, cokolwiek.
Z puktu widzenia podatnika i dostawcy niewiele to zmienia, z punktu widzenia polskiego PKB i rynku pracy – wymuszenie daje policzalną korzyść.
Ile znasz polskich firm, które produkują silniki Diesla? Pan prezes robi przysługę niemieckim związkowcom, czy może jest wytrawnym negocjatorem, który potrafi wykorzystać atuty swojej sytuacji? Przecież ten wywiad wzmacnia jego pozycję negocjacyjną w rozmowach ze swoimi związkowcami.
Zachód dotuje swój przemysł, a jak trzeba to dyplomacją i regulacjami zmusza inne kraje do utorowania mu drogi. Jeśli Polska ma być czymś więcej niż dostawcą surowców, żywności i taniej siły roboczej, musi postępować podobnie.
Załóżmy, że włoska firma wygrywa przetarg na dostarczenie do Polski taboru kolejowego, pod warunkiem, że będzie oparty o polskie silniki. Jeżeli polska firma nie jest konkurencyjna, to przez jakiś czas podroży to zakup, jednak wymuszenie w przetargu określonych parametrów jakościowych, zmusi konsorcjum do unowocześnienia produkcji, kształcenia kadr inżynierskich i zarządzających. W regionie podniesie się kultura techniczna, otworzy szansa na kolejne zamówienia i inwestycje.
„Tomasz Zaboklicki opowiadając o gigantycznym kontrakcie dla Deutsche Bahn, który wygrała PESA, wspomniał, że zwycięstwo polskiej firmy spotkało się z oporem niemieckich związkowców. PESA załagodziła ten spór propozycją by część podzespołów dostarczali niemieccy producenci. Czy przedsiębiorcę zdziwił opór związkowców?
Absolutnie nie. Szanuję ich. My, Polacy, powinniśmy się od nich uczyć”
czy patriotyzm ekonomiczny nie jest pod względem efektywności jakimś neoluddyzmem? Po cóż brać od swojego jeśli zagraniczny dostarczy nam taniej, więc zaoszczędzony pieniądz możemy wydać na scoś jeszcze zwiększając użyteczność swych pieniędzy i tworząc popyt na kolejne miejsca pracy? Ale to już wiemy. Pytanie, w którym momencie opłaca się przestać subsydiować patriotyzm ekonomiczny (czy stocznia, która ma 3432432432 poddostawców, ale przynosi budżetowi państwa istotne straty powinna być zaorana?).
@Jacek.
Na szybko to znam trzy. Cegielski, Andoria i PZL-Wola. Dochodzi jeszcze fabryka Toyoty w Jelczu-Laskowicach. Jakby z minute poświęcić na google to jeszcze by się coś znalazło.
Tak przy okazji. Bernstein wydał kolejny raport z oszacowaniem kosztu krańcowej baryłki ropy, a w FT znów jest jego omówienie:
http://www.ft.com/intl/cms/s/0/ec3bb622-c794-11e2-9c52-00144feab7de.html
Koszt zdaniem Bernsteina wzrósł do $104.5 (z $92.26 rok temu o czym pisałem w swoim gościnnym wpisie tutaj).
A to zaoranie jakie wygeneruje koszty w sferze socjalnej, kulturowej, gospodarczej etc.? I czy wszystkie potencjalne straty, każdą relację da się przeliczyć na pieniądze w takim wypadku?
Wszystko było by fajnie gdyby świat ten poza Polską też działał, ściśle w/g rachunku ekonomicznego lub ten rachunek jest dużo bardziej złożony (w jego skład wchodzą korzyści polityczne i inne zakulisowe zyski, nie piszę o jawnych łapówkach).
Niestety jak pokazuje przykład Fiata i Bielska, związki zawodowe w innych krajach (np. rodzinnych krajach koncernów) są bardzo silne i są w stanie wymusić decyzje która biorąc uwagę konkurencyjność na gruncie czysto ekonomicznym jest zła (przeniesienie produkcji z Bielska gdzie wydajność produkcji jest jedna z najwyższych w całym koncernie). Pewnie Fiat dostał coś innego w zamian, od rządu, związków we Włoszech lub polityków (jakieś zamówienia w innej dziedzinie niż motoryzacja).
Uważam, że jednoznaczna ocena takiego subsydiowania jest bardzo trudna. Jednak jeżeli wszyscy na około będą ją prowadzić a my nie, to niestety osłabiamy rodzimych producentów. Bo Włoski koncern dostarczy nam pociągi z droższymi silnikami, bo zmuszą go do tego włoskie związki zawodowe.
Mnie zastanawia, że Chiny subsydiują, a ciągle się rozwijają. Przecież – zgodnie z doktryną „liberalizmu” – powinny biednieć.
Wydaje mi się, że za subsydiowaniem stoi logika hodowania firmy-championa, przyszłego monopolisty lub przynajmniej pierwszoligowego gracza. Subsydiujemy, dopóki nie będzie tak silny, że nie będzie już tego potrzebował.
Powstaje oczywiście pytanie kogo subsydiować. Odpowiedź musi wynikać ze strategii danego państwa (jeśli takowa istnieje).
Polecam tę książkę:
http://www.amazon.com/Things-They-Dont-About-Capitalism/dp/1608193381
której autor potrafi to dużo lepiej wytłumaczyć i poprzeć przykładami (np. LG – bardzo pouczające).
w skali globalnej sądzę, że doprowadzi to do specjalizacji międzypaństwowej. Ktoś będzie rządził w elektronice, ktoś w przemyśle maszynowym, a ktoś pozostanie krajem rolniczo – usługowym i będzie klepał biedę.
Jak już Księgowy napisał, takie wymuszanie ma sens, kiedy lokalne podzespoły są cenowo i jakościowo zbliżone do zagranicznych odpowiedników. Taki hipotetyczny przykład:
Państwo (firma należąca do państwa) zamawia maszyny jakieś maszyny i wymaga, aby co najmniej 20% wartości podzespołów tych maszycn pochodziło z Polski.
Maszyny spełniające ten wymóg będą o 1% droższe od tych w całości zagranicznych.
Przyjmując założenie, że firmy polskie od wartości zamówienia odprowadzą łącznie podatki w wysokości 5% zamówienia budżet panstwa wyjdzie na zero.
Równocześnie powstaną (utrzymają się) w Polsce miejsca pracy, jest szansa na rozwój nowych technologii itp.
Dorzucę jeszcze, że większość firm mając jakiegoś stałęgo dostawcę podzespołów nie wymieni go na innego, nawet jeśli podzespoły innego są trochę tańsze. Przyzwyczajnie, doświadczenie we wzajemnej współpracy, wyrobione zaufanie sprawia, że nowa oferta musi być znacząco konkurencyjna, a nie „trochę” tańsza. W takich sytuacjach taka forma subsydiowania jest bardzo korzystna dla lokalnych dostawców bez dodatkowych kosztów dla państwa czy społeczeństwa. W części przydpadków może nawet doprowadzić do tego, że lokalny dostawca stanie się globalnym dostawcą gdyż już się sprawdzi.
Zwolennicy niewidzialnej ręki rynku zapominają, że poprawnie może ona działać tylko wtedy, kiedy wszyscy uczestnicy rynku maja dostęp do zupełnych i prawdziwych informacji – co jest fikcją. Oraz w sytuacji gdy rynek nie jest zaburzony przez jakieś czynniki wynikające z siły wyższej – działania państwa, zdarzeń losowych, sił przyrody itp. Zapominają też o tym, że ludzie nie zawsze kierują się rachunkiem ekonomicznym. Emocja, przyzwyczajenia itp. bardzo silnie wpływają na podejmowane decyzje. Także na decyzję gdzie kupić silnik do lokomotywy.
Dla mnie pytania Autora są dziwne – przecież prezes PESY opisuje, jak robią inne kraje i dlaczego Polska ma czynić inaczej (co niestety robi nic nie robiąc w obronie polskich producentów).
Koszt zakupu towaru nawet o nieco wyższej jakości, czy tańszego, ale za granicą, to nie tylko różnica w cenie (czyli zysk dla skarbu państwa), ale także koszty związane z zasiłkami dla bezrobotnych, świadczeniami ZUS i wspieraniem socjalnym rodzin, często z walką z wykluczeniem, czy nawet utrzymaniem więźniów. A na pewno niższe wpływy z podatków. Wszystko to powoduje duże bezrobocie. Oczywiście jest cena, która staje się zupełnie nieopłacalna, ale od tego jest rząd, by rzetelnie to obliczyć. Nie jest to fizyka kwantowa.
Casus Fiata zamykającego swoją najlepszą fabrykę w Polsce dla tworzenia miejsc pracy w Turynie, mówi wszystko. Tak działa nasz świat. USA poszło inną drogą, sugerowaną przez Autora. Outsourcing będący konsekwencją wolnego rynku (jak najniższa cena bez względu na koszty społeczne) doprowadził do ogromnego wyniszczenia tamtejszą klasę średnią. Liczba prywatnych awionetek od lat 70 drastycznie spada. Dziś ostatnie zdanie wydaje się abstrakcją – jak to, po co komu prywatny samolot. To najlepiej świadczy jak wielki krok wstecz w zamożności dokonał się po zaprzestaniu produkcji krajowej.
Osobiście martwi mnie, iż wszystko co projektuję produkowane jest poza Polską. Ale płacą mi Amerykanie. W Polsce części te można byłoby produkować taniej i pewnie równie dobrze. Ale dziś USA jest mądrzejsze – mój CEO regularnie spotyka się z Obamą i walczą jak mimo globalizacji zmieniać ich kraj na lepszy niż zastali. Kluczem do tego jest tak znienawidzony przez liberałów sterowany ręcznie rynek, a raczej zmodyfikowany wolny rynek, na kształt tego co robią Niemcy.
Imported from Detroit, made in USA. Takich haseł nie widziano się na plakatach 10 lat temu, dziś to podstawowe hasła.
@trystero „taka spirala subsydiowania”
Dlaczego spirala? Czy chodzi o wymuszanie redukcji subsydiów w słabnących państwach w ostatnich kilku dekadach?
@ prorock
Miałem na myśli, sytuację, że A subsydiuje bo B subsydiuje na co B subsydiuje więcej bo A zaczął subsydiować co skłania C by zaczął subsydiować co sprawia, że A zaczyna subsydiować więcej…
ZTCMW PZL Wola jest w likwidacji, Cegielski to silniki okrętowe a Andoria silniki małej mocy. PESA silniki do swoich wagonów spalinowych kupuje w MTU…
„Głównym przesłaniem tego wywiadu jest idea aktywnego promowania przez rząd polskiej przedsiębiorczości”
Tego właśnie nam brakuje, kolejny przykład – zamówienie na szybkie pociągi dla PKP: zamiast zlecić robotę jakiejś polskiej spółce, to zamówiono słynne już Pendolino, które i tak nie będzie w stanie rozwijać zbyt wielkich osiągów na polskich torach.
Czysty absurd, tym bardziej że Włosi nie byli tacy uczciwi wobec nas – pamiętamy przecież zamieszanie z koncernem FIAT.
Nie ma się co oszukiwać, rynek to dżungla, wygrają tylko silniejsi, tak było od zarania kapitalizmu, kiedy to na przykład Wielka Brytania, chroniąc swoich mniej wydajnych wytwórców, nałożyła drakońskie cła na wyroby bawełniane z Indii, doprowadzając tamtejszych producentów do ruiny. Polecam lekturę:
http://socialdemocracy21stcentury.blogspot.com/2010/06/early-british-industrial-revolution-and.html
„Fair play free market” istnieje tylko w główkach jego wyznawców.
Nakama,
Pytanie tylko czy przez te cła gospodarka jest w stanie „uciec do przodu” jak korea czy implodować jak EU
http://www.kommers.se/Documents/dokumentarkiv/publikationer/2012/rapporter/report-do-eu-producers-and-the-eu-economy-really-benefit-from-anti-dumping-policy.pdf
„Our calculations suggest that, with every 1 euro gained in the protected sector, users and consumers pay, on average, 4.5 euro in higher prices and tariffs.”
Gratuluje jednak pewności.
Co do samej PESY, to Trystero, sprawdzałeś czy kluczowi związkowcy uczestniczyli w MBO?
@ Adam Duda
Nie, nie wiem też na jakich warunkach ten MBO się odbył ale założyłem, że te MBO, szalenie korzystne dla M, to raczej występowały raczej na początku transformacji, nie?
Ale sama idea udziału związkowców w MBO jest interesująca. Skin in the game.
Sporo zwolenników ma patriotyzm gospodarczy, co nie? Co ciekawe, myślę, że także na Twoim blogu reakcja byłaby podobna.
Możemy sprawdzić reakcje. Poszukam hasła do bloga i może cos skrobne ;)
@Trystero
Z subsydiowaniem jest chyba podobnie jak z cłami.
Czyli generalnie to problem z kategorii „dylematu więźnia”:
Jeśli jeden kraj nałoży cła, a wszytkie pozostałem nie, to ten jeden kraj zyska kosztem pozostałych.
Jeśli jednak wszystkie kraje nałożą cła, to wszystkie będą stratne.
@ xxx
Zakładając, że coś tymi cłami osiągniesz a nie zrobisz zwyczajnej dystrybucji dochodów od lokalnych konsumentów do lokalnych producentów dóbr, na które nałożyłeś cła.
PS Jak znajdziesz gdzieś w sieci Bernsteina to mi go wyślij.
@trystero „A subsydiuje bo B subsydiuje”
Ale ten mechanizm nie występuje ani w przypadku PESA Bydgoszcz, ani też w przypadku przemysłu chińskiego, więc to nie jest „taka” spirala. Czy istnieją jakieś inne przypadki, gdzie można znaleźć „spiralę subsydiowania” w której „A subsydiuje bo B subsydiuje”?
Trzymając się przykładu Fiata – stanowisko Polski powinno zaczynać się od tego.
Jak przeniesiecie produkcję tego Fiata – to na pewno od was nie kupimy Pendolino.
Jeśli nie stać nas nawet na tak proste retorsje ( oczywiście sformułowane w bardziej zawoalowany ) to marne nasze szanse.
>Wyższe koszty kontraktu to wyższe koszty dla podatnika.
Nieprawda.
Po pierwsze, koszt jest natychmiastowo zmniejszany o cit z zysku na kontrakcie, ew. belki na dywidendzie, pitach pracowników oraz ich składkach, a potem to samo u podwykonawców, tylko dodatkowo dochodzi vat!
Jeśli zamawia państwo polskie u zagranicznej firmy, to płaci samo sobie vat, ale zmniejszony o vat zapłacony przez tę firmę podwykonawcom. Jeśli podwykonawcy są polscy, vat wraca do budżetu, jeśli zagraniczni, zostaje za granicą!
Licząć SAM VAT, państwo, kupując product wyprodukowany W CAŁOŚCI w Polsce, płaci w istocie tylko 81% ceny (vat 23%)!
Ile wynoszą zyski dla budżetu poza vatem – nie wiem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby końcowo rzeczywisty koszt dla budżetu, uwzględniając wszystko (także zysk z inwestycji lokalnych) wynosił znacznie mniej, niż połowę.
Można zauważyć, że podobna sytuacja zachodzi, gdy prywatna firma zamawia podprodukt u jednoczesnego konsumenta produktu, gdy ten nie będzie miał środków na kupno przy braku zamówienia, a możliwości produkcyjne firmy przerastają obcy popyt – rzeczywistą cenę półproduktu należy wtedy skorygować o zysk na produkcie.
W realnym świecie sama cena nie wystarcza do obliczenia rzeczywistego kosztu lub zysku.
„Niedawno Financial Times napisał o skali w jakiej chińskie władze subsydiują lokalny przemysł. Okazuje się na przykład, że połowa zysków netto producenta samochodów Geely w 2011 roku pochodziła bezpośrednio z subwencji. Dziennikarze FT zwracają uwagę, że kilka analiz pokazało, że zdolność chińskiego przemysłu do zdominowania globalnej produkcji w niektórych sektorach wynika głównie z subwencji oferowanych przez lokalne i prowincjonalne władze.”
Rownie fajnym sposobem jest angazowanie w duze deale Bank of China. Np. takie Huawei przychodzi do operatora komorkowego i proponuje najnizsza cene pod warunkiem wziecia kredytu w BOC. Podobno 40mld $ juz tak przeplynelo z BOC do H.