Chłop pańszczyźniany

Wyobraźcie sobie taką sytuację: dostaliście się albo wasze dziecko się dostało na studia na prestiżowym prywatnym uniwersytecie w USA. Mówicie o tym znajomemu i dodajecie, że kosztują one 50 000 dolarów za rok. Zszokowany znajomy odpowiada, że to wyzysk i kompletny bezsens bo przecież studia na Wyższej Szkole Makijażu i Marketingu w Skierniewicach kosztują zaledwie 500 dolarów za rok. Jak zareagujecie na tego typu argument?

Dla wielu ludzi tego typu argumenty są nie do ogarnięcia. Są kompletnie pozbawione rzeczywistej treści – nawet jeśli zawierają w sobie weryfikowalne i prawdziwe fakty. To sprawia, że trudno jest nawet pokazać błąd w tych argumentach. Te argumenty nie mają po prostu sensu.

Myślę, że wspomniane powyżej fakty dobrze wyjaśniają popularność tego typu argumentów w debacie publicznej. Są proste, wywołują emocjonalną reakcję i są niezwykle trudne do podważenia.

Wczoraj przypadł dzień wolności podatkowej tak więc istnieje spora szansa, że w najbliższych dniach usłyszymy lub przeczytamy jeden z takich argumentów – argument obciążeń podatkowych chłopa pańszczyźnianego. Brzmi on mniej więcej tak: pańszczyźniany chłop pracował na swojego pana dwa dni w tygodniu czyli około sto dni w roku a współczesny Polak pracuje na swojego pana, czyli rząd, 165 dni. Jeśli chłop pańszczyźniany był wyzyskiwany to co powiedzieć o współczesnych Polakach?

Za każdym razem gdy czytam lub słyszę ten argument mam ochotę zadać medialnemu ekspertowi kilka pytań:

  • czy pan gwarantował chłopu pańszczyźnianemu darmową edukację dla jego dzieci przez okres kilkunastu lat?
  • czy gdy dziecko pańszczyźnianego chłopa zjadło trującego grzyba to pan wykładał równowartość 20 letnich dochodów pańszczyźnianego chłopa na leczenie dziecka?

Nie wydaje mi się.

Argument o pańszczyźnianym chłopie podobnie jak argument o Wyższej Szkole Makijażu i Marketingu w Skierniewicach opiera się na banalnym błędzie logicznym: porównuje się w nim tylko jedną stronę równań. Tak, to prawda, że studia na Wyższej Szkole Makijażu i Marketingu w Skierniewicach są 100 razy tańsze niż studia na Harvardzie ale wyciąganie z tego faktu wniosków o wyższości jednej opcji nad drugą nie ma żadnego sensu bo ignoruje to co się otrzymuje w zamian za 500 dolarów na WSMM i 50 000 na Harvardzie.

Proszę mnie źle nie zrozumieć, być może studia na WSMM mają większy sens niż studia na Harvardzie, być może chłop pańszczyźniany miał lepiej ze swoim panem niż Polacy z fiskusem. Nie zmienia to faktu, że porównanie zaledwie jednej strony równań – obciążeń przy ignorowaniu drugiej strony – korzyści jest w gruncie rzeczy kpiną z intelektualnych zdolności czytelników.

Szczerze mówiąc czuję się trochę zażenowany faktem, że w ogóle o tym piszę. Problem polega na tym, że tego typu argumenty są niezwykle popularne w debacie publicznej. Regularnie porównuje się na przykład jakość służby zdrowia w Polsce z jakością służby zdrowia w Niemczech kompletnie ignorując wielkość wydatków per capita na służbę zdrowia w obydwu państwach. Ignoruje się nawet relatywną wielkość wydatków (mierzoną jako procent PKB).

Argument z chłopem pańszczyźnianym dobrze pokazuje jeszcze jedną sztuczkę retoryczną popularną w publicznej debacie: arbitralne ustalenie jakiegoś pojedynczego, często marginalnego wskaźnika, miarą oceny złożonego zjawiska, na przykład wolności ekonomicznej. W tym przypadku jedyną miarą wolności ekonomicznej jest obciążenie podatkowe. Proste pytanie: czy preferowalibyście płacić 45% podatki i posiadać wolność wyboru miejsca zamieszkania, pracodawcy i jurysdykcji podatkowej czy płacić 27% i być prawnie zmuszonym mieszkać w określonym miejscu, być zatrudnionym u określonego pracodawcy i podlegać określonej jurysdykcji podatkowej? Zdecydowanie preferowałbym to pierwsze rozwiązanie.

Chłop pańszczyźniany i podatki dobrze pokazuje w jaki sposób debata publiczna zostaje zdominowana przez łatwe do zapamiętania i powtórzenia, wywołujące silne emocje i pozbawione sensu argumenty.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

54 odpowiedzi na Chłop pańszczyźniany

  1. karroryfer pisze:

    @Julia – myślę że korwinistów już tu nie ma – gospodarz ich wyeliminował :)
    Ja wcale nie jestem wielbicielem JKM – co nie znaczy że wszystko co głosi jest głupie ( np trybunał za konfiskatę prywatnych funduszy emerytalnych :)
    Jestem zdania że wszyscy powinni mieć dostęp do opieki zdrowotnej i wykształcenia. Ale w warunakach polskich oznacza to że NIE powinno być bezpłatnych szkół wyższych bo skoro państwa nie stać na nie dla wszystkich to dlaczego dotuje tych bogatszych.
    To samo dotyczy służby zdrowia – przestańmy udawać że stać nas na wszystko i dostępne środku zagospodarujmy tak jak nasze a nie państwowe…

  2. xxx ten drugi;) pisze:

    co do meritum to autor oczywiście ma rację..to chwyt retoryczny ta paralela…ale jak porównujemy to nie żałujmy sobie:)..poziom opieki medycznej ówczesnego chłopa i jego Pana róznił sie znacznie mniej niż dzisiaj.chłop był zwolniony ze słuzby wojskowej..w tamtych czasach nie było operacji pokojowych:)generalnie chodzi w tym o to co chyba jest oczywiste dla każdego chyba ,ze cierpi sie na chorobę czerwonych oczu że odsetek dochodu nad którym podatnik ma pełna kontrolę tzn że wydaje swoje pieniądze na siebie maleje

  3. Arturro pisze:

    Na „obronę” ludzi porównujących pańszczyznę i dzisiejsze obciążenia podatkowe można podać fakt, że wielu, nawet dobrze wykształconych ludzi, może nie zdawać sobie sprawy, że porównują pomarańcze do jabłek.
    Przypomniała mi się wypowiedź dr Migalskiego odnośnie gwałtów w Indiach i Szwecji. Jakaś szwedzka eurodeputowana chciała aby Parlament Europejski potępił gwałty w Indiach, na co Migalski zwrócił uwagę, że w Szwecji, w przeliczeniu na 100K mieszkańców, odnotowuje się znacznie więcej gwałtów niż w Indiach. Co jest prawdą, tyle że to jest porównanie rowerów do ciężarówek.
    Zakładam oczywiście, że Migalski nie zdawał sobie sprawy ze swojego błędu.
    Problem polega na tym, że w ustawodawstwie różnych krajów różne czyny definiowane są jako gwałt. Co istotniejsze – w różnych kulturach inna jest skłonność ofiar do zgłoszenia gwałtu.
    Co jest, lub nie jest, uznawane za gwałt:
    – stosunek seksualny przy użyciu przemocy lub groźby (w zasadzie wszędzie)
    – stosunek seksualny przy użyciu podstępu (nie wszędzie)
    – stosunek seksualny w wyniku nadużycia pozycji (nie wszędzie)
    – w różnych ustawodawstwach różnie jest określany sam akt gwałtu. W zasadzie wszędzie jest nim penetracja waginy za pomocą prącia, ale już penetracja innych otworów ciała za pomocą prącia już niekoniecznie. Podobnie jeśli penetracji dokonuje się za pomocą dłoni, przedmiotu itp.
    – w wielu krajach można zgwałcić tylko kobietę, w części krajów nie jest możliwe aby kobieta zgwałciła mężczyznę itp.
    – w części krajów nie istnieje coś takiego jak gwałt w małżeństwie
    – w niektórych krajach stosunek z nieletnim, nawet za jej/jego zgodą, jest traktowany jako gwałt (w części stanów USA jest coś takiego jak statutory rape).
    Nie mam pod ręką porównania instytucji gwałtu w Szwecji, Polsce i Indiach, ale zgodnie z moją pamięcią w Polsce gwałt jest określany bardzo szeroko, niemal tak samo szeroko jest też on określany w prawie szwedzkim. Wbrew powszechnemu przekonaniu polskie prawo karne bardzo surowo karze za gwałt (w sensie określenia kto jest gwałcicielem i kar za najbardziej typowe gwałty – choć w części krajów górna granica za gwałt jest bardziej surowa niż Polsce). W Indiach gwałt jest określany wąsko.
    Kwestia definicji gwałtu i tak ma małe znaczenie przy kwestii zgłaszania tych gwałtów i chęci, lub braku chęci, przyjęcia tych zgłoszeń przez organy ścigania. Poniższe dane też z głowy, więc pewności nie mam – pamięć bywa zawodna. W Polsce zgłaszanych jest mniej więcej 8-10% gwałtów na kobietach i około 1% gwałtów na mężczyznach. I Polska się mieści w średniej europejskiej. Jeszcze kilkanaście lat temu problemem była też niechęć organów ścigania do przyjmowania zawiadomień o gwałcie, teraz ten problem jest już raczej marginalny.
    W Japonii mniej niż 1% ofiar gwałtu zgłasza się na policję i co gorsza – typowym zachowaniem jest zniechęcanie ofiar do złożenia zeznania przez samych policjantów. To jest powód dla którego Japonia ma bardzo niski wskaźnik gwałtów na 100K mieszkańców, choć realna ich liczba jest prawdopodobnie jedną z najwyższych wśród krajów OECD.
    Czemu ofiary nie zgłaszają gwałtów? Podstawowym powodem jest wstyd i obawa przed reakcją otoczenia. Częstym zjawiskiem jest obarczenie współwiną ofiary przez otoczenie. Drugim powodem jest niewiedza o swoich prawach (dotyczy zwłaszcza „gwałtów małżeńskich”). Kolejnym jest obawa przed kolejną traumą związaną ze składaniem zeznań. Innym powodem jest tez uzależnienie ofiary od sprawcy (80% gwałtów dokonuje osoba znana ofierze – członek rodziny, znajomy, współpracownik).
    W Szwecji wskaźnik zgłoszeń gwałtów jest jednym z najwyższych na świecie, jeśli nie najwyższym. Do tego stopnia iż w Szwecji problem stały się pomówienia o gwałt. Nie wiem jak wygląda wskaźnik zgłoszeń w Indiach, ale podejrzewam, że może być nawet gorszy niż w Japonii.
    Teoretycznie porównano więc to samo – ilość gwałtów na 100K mieszkańców w Indiach i Szwecji – ale w praktyce te dane są kompletnie nie porównywalne. Instynktownie jestem przekonany, że prawdopodobieństwo zostania ofiarą gwałtu w Szwecji jest o rząd wielkości mniejsze niż w Indiach – choć oficjalne dane statystyczne mówią zupełnie co innego.

  4. Adam Duda pisze:

    karorryfer.

    Kiedyś pisałem o tym co Gwiazdowski kiedyś powiedział na temat zusu.
    Tylko nie trzeba być prezesem ZUSu, żeby się dowiedzieć co ma ZUS w aktywach. Wystarczy zajrzeć w oficjalne raporty.

  5. karroryfer pisze:

    „VAT i akcyza niemal każdego człowieka czynią podatnikiem.”

    Bardzo celnie :) Tylko niestety jeśli ktoś płaci dużo w postaci (najwyższej zwłaszcza) akcyzy to tym bardziej kwalifikuje się do tej kategorii na „i” która nie powinna głosować.

    @AD – bardzo lubiłem czytać twojego bloga – szkoda że tak go zapuściłeś :(
    A co do ZUS to ciągle czekam na aktualizację biorącą pod uwagę dodatkowe 150mld zobowiązań które ZUS wziął na siebie w imię ratowania budżetu ( przedwyborczego).
    Ciekawe zresztą są te tasiemki ostatnie…

  6. Afterbirds pisze:

    Żeby załapac się na 8 dni pańszczyzny chłop musiał być szczęśliwym posiadaczem przynajmniej całego łana – minimum kilkunastu hektarów. Takiego areału i tak nie był w stanie obrobić własnoręcznie więc pańszczyzna oznaczała dla niego koniecznośc utrzymywania dodatkowych parobków i inwentarza do pracy „na pańskim”.

    Z tymi spiskimi chłopami pańszczyźnianymi anno 1931 to też mit i legenda. Ostatecznie pańszczyznę na Spiszu zniosła jeszcze CK monarchia, a ci „pańszczyźniani” z międzywojnia byli dzierżawcami uiszczającymi czynsz w naturze pracą na pańskim folwarku. Osobiście pozostawali całkowicie wolni i w każdej chwili mogli zrezygnować.

  7. oim pisze:

    @Afterbirds
    Do końca średniowiecza chłop pańszczyźniany mógł w każdej chwili zrezygnować. W Polsce chłopów przypisano do ziemi w 1496 (statut piotrkowski), wcześniej też byli takimi „dzierżawcami uiszczającymi czynsz w naturze pracą” i mogli w każdej chwili zrezygnować i pójść wydzierżawić ziemię u kogoś innego.

  8. Pingback: Lotnisko z kiełbasy (wyborczej)

  9. Puchaty pisze:

    Kompletnie nietrafiona retoryka.
    Primo.
    To, że chłop pańszczyźniany miał odrobić 2 dni w tygodniu dla pana, nie oznacza, że rzeczywiście pracował 2 dni. Wystarczyło bowiem, że zabrał do roboty na pańskim żonę i pracowali przez dzień oboje – dawało to dwa dni. Jeżeli chłop miał dzieci czas zmniejszał się adekwatnie do ich pracy.
    Secundo
    Żaden system do XX wieku nie gwarantował żadnego socjalu – jak więc ten argument ma pokazywać nadużycie tego od pańszczyzny.

    • Trystero pisze:

      @ Puchaty

      Primo.

      Na podatki też mogą zapracować dzieci podatnika.

      Secundo.

      Żaden system do XX wieku nie gwarantował żadnego socjalu – jak więc ten argument ma pokazywać nadużycie tego od pańszczyzny.

      Nie wiem co to jest „nadużycie tego od pańszczyzny”.

      Mam wrażenie, że zignorowałeś główną ideę mojego wpisu: Argument o pańszczyźnianym chłopie podobnie jak argument o Wyższej Szkole Makijażu i Marketingu w Skierniewicach opiera się na banalnym błędzie logicznym: porównuje się w nim tylko jedną stronę równań.

  10. legrand pisze:

    to nie błąd logiczny..a zwykła figura retoryczna , zwyczajne pars pro to to:)

  11. legrand pisze:

    i drobna uwaga..na podatki też mogą zapracowac dzieci podatnika…ale ich obciążenia się nie dodają:)..to ze dzieci płacą nie zmniejsza obciążeń rodzica..

  12. portwajn pisze:

    Re rejestr usług medycznych; jak nie, jak tak: https://zip.nfz.gov.pl/ap-portal/user/menu/open@info?view=001

    Śląski nie był jedyny, był jeszcze lubelski i chyba opolski. Przypominały gminy, które kupiły oprogramowanie do zarządzania katastrem bez ukończonych prac legislacyjnych na ten temat.

    Stopień skomplikowania i wrażliwość danych przechowywanych w rum uzasadniają moim zdaniem baaaardzo ostrożne ich wdrażanie. Nie wiem, czy chciałbym, żeby e-tabloidy publikowały zamiast wycieknietych nagich fotek celebrytów – historię leczenia VIPów.

  13. Waldek pisze:

    Tylko dlaczego Pan Rząd przykłada mi pistolet do głowy i każe ubezpieczyć się w piramidzie finansowej ? W odróżnieniu od Szwajcarów.

    „Żaden system nie gwarantował socjalu”. I ludzie żyli… O matko! A skąd ten SYSTEM ma fundusze (komu ukradł przycinając swoją działkę?) na mój „socjal”? A czy ja się o ten socjal upominałem ?

    Ja pierdziele! Ale naiwny jest ten pana i wpis i cały „blog”…

  14. xyz pisze:

    Czy to się podoba lewicy, czy nie – pańszczyzna to była pierwotna forma państwa opiekuńczego. I owszem dla pana chłop był wartością dużą – przecież on na niego pracował. Dlatego szlachta zapewniała chłopom zarówno edukację jak i podstawową opiekę zdrowotną. Ale nie tylko. Chłop miał między innymi darmowe drzewo na opał.
    Chłop nie posiadał też ziemi na własność – był jej tylko użytkownikiem (choć użytkowanie ziemi mogło być dziedziczone. Przecież to właśnie model państwowej własności znanej z komunizmu. Tylko zamiast państwa mamy Szlachcica. Jeżeli zaś twierdzisz że porównanie jest niemiarodajne, to pamiętajmy o tym, że chłop pracował 2, czasem 3 dni w tygodniu – ale dotyczyło to całego gospodarstwa. Praca żony i dzieci wliczała się do tej całości – więc to też zdecydowanie inny poziom obciążenia niż dziś, gdzie każdy pracujący oddaje w podatkach ponad połowę swoich zarobków.
    Chłop mógł też czerpać zyski z ziemi którą uprawiał i często były to bardzo wysokie sumy.
    Co ciekawe gdy zaczęto wprowadzać rentę to chłopi byli przeciwko. Dlaczego? Bo to był czysto socjalistyczny model i ludzie zawsze będą woleć ten model od wolnorynkowego. Problem w tym, że ten model był powodem upadku państwa, bo folwarki stawały się coraz mniej produktywne. Wiemy czym się to skończyło.
    Zachodnia Europa gdzie dużo wcześniej zrezygnowano z tego socjalistycznego modelu rozwijała się o wiele lepiej – rozwinięto tam rolnictwo intensywne, co pozwoliło również rozwijać inne gałęzie gospodarki jak przemysł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *